30 kwietnia 2020 roku, przypada 80 rocznica śmierci majora Henryka Dobrzańskiego ’’Hubala”. Do dziś jest on jednym z najbardziej rozpoznawalnych żołnierzy Polskich zaangażowanych w walkę przeciwko niemieckiemu okupantowi. Ani partyzant, ani żołnierz wyklęty, ale do końca żołnierz w mundurze Wojska Polskiego. Trzeba dobrze poznać historię ‘’Hubala’’, by oddzielić prawdę od licznych legend i kłamstw.
Hubal od najmłodszych lat wychowywany był w duchu ogromnego patriotyzmu. Miał przecież w rodzinie wiele przykładów do naśladowania, zarówno od strony ojca, jak i matki. Pułkownik Łukasz Dobrzański służył pod rozkazami Napoleona i został odznaczony Orderem Virtuti Militari, Legią Honorową i medalem św. Heleny. Jego synowie również zapisali się na kartach historii Polski.
Rotmistrz Łukasz, oficer armii austro-węgierskiej, w powstaniu styczniowym był adiutantem generała Mariana Langiewicza. Porucznik Michał, absolwent Akademii Wojskowej w Wiener Neustadt, do walki w powstaniu wyruszył wraz z kuzynem i grupą przyjaciół. Walczył w Pułku Żuawów Śmierci, ginąc 17 lutego 1863 r. pod Miechowem. Porucznik kawalerii – Roman, który również służył w oddziale Langiewicza, poległ w tym samym roku pod Małogoszczą. Henryk Dobrzański miał zatem kogo naśladować i nawet zbyt młody wiek nie powstrzymały go przed wstąpieniem do Legionów.
Dobrzański we wczesnych latach po odzyskaniu przez Polskę niepodległości dał się poznać jako świetny jeździec i wyróżniał się na tle innych. Z tego powodu został powołany do Centralnej Szkoły Kawalerii w Grudziądzu, gdzie jako młody oficer poszerzał swoją wiedzę fachową i doskonalił swoje umiejętności jeździeckie. Jak wyliczył Henryk Sobierajski – wnuk Hubala – Dobrzański reprezentował Polskę na 11 międzynarodowych zawodach, biorąc udział w około 60 konkursach. Zdobył 6 pierwszych i 30 dalszych nagród. W znaczących krajowych konkursach triumfował 21 razy i 90 razy zdobywał nagrody w ścisłej czołówce.
13 marca 1940 r. do Gałek przybył ówczesny Komendant Okręgu Łódzkiego ZWZ – płk. ”Miller” /Leopold Okulicki/ z rozkazem demobilizacji oddziału lub znacznym jego zmniejszeniu. Wobec zaistniałej sytuacji major Hubal pozostawił wolną rękę swoim podwładnym. Oddział opuścili prawie wszyscy oficerowie oraz część żołnierzy, przechodząc do pracy konspiracyjnej w szeregach Związku Walki Zbrojnej. Przy majorze pozostało około 70 – 80 żołnierzy. Z nadejściem wiosny Niemcy rozpoczęli zakrojoną na szeroką skalę akcję wymierzoną przeciwko polskiemu podziemiu konspiracyjnemu, w tym również przeciwko oddziałowi Hubala. 30 marca 1940 r. pod Huciskiem oraz 1 kwietnia 1940 r. pod Szałasem doszło do zwycięskich potyczek oddziału z przeważającymi siłami wroga.
Niemcy po nieudanej akcji, rozpoczęli działania odwetowe wobec ludności cywilnej mordując i paląc wiele wsi na szlaku Oddziału Wydzielonego WP majora Hubala. Dobrzański bardzo mocno przeżył owe pacyfikacje, obwiniając siebie za śmierć setek bezbronnych ludzi. Ale pomimo przygnębienia postanowił działać dalej. Nękany licznymi obławami i zasadzkami, oddział ciągle zmieniał miejsce postoju, unikając z obawy przed represjami, postojów we wsiach oraz gajówkach. Z końcem kwietnia, oddział przeniósł się w lasy spalskie.
Przed świtem 30 kwietnia 1940 r. oddział wyminąwszy wieś Anielin, dotarł do sosnowego zagajnika przylegającego do wysokopiennego lasu, gdzie major zarządził postój. Ponieważ wszyscy żołnierze byli przemęczeni nocnym marszem, na warte od strony wsi wystawiony został tylko kpr. Lisiecki („Zemsta”). Tu, rankiem 30 kwietnia 1940 r. mjr Henryk Dobrzański Hubal wsiadając na swego konia został ostrzelany z broni maszynowej, a jedna z kul przeszyła jego pierś. Wraz z nim poległ jego luzak kpr. Antoni Kossowski („Ryś”) oraz koń majora „Demon”.
Jednym z najczęstszych, do dziś powtarzanych mitów, jest: Hubal – pierwszy partyzant II wojny światowej. Mimo iż na ten temat wypowiadało się wiele osób i ogólnie wiadomo, że określenie to wykorzystywano w PRL do celów propagandowych, do dziś można je spotkać w wielu publikacjach. A przecież Hubal żadnym partyzantem nie był i sam siebie za takiego nie uważał. Na antenie Radia Wolna Europa w 1974 r. Kazimierz Papée powiedział o nim: „Był ostatnim żołnierzem Rzeczypospolitej Polskiej, który w mundurze chciał przetrwać do przyjścia odsieczy z Zachodu”.
Hubal i jego żołnierze mieli być pomostem między zimą a wiosną. Wierzyli, że gdy alianci przystąpią do ataku, oddział oraz Okręg Bojowy Kielce będą znaczącą siła na tyłach wroga, a tym samym odegrają znaczącą rolę. Hubal był zdania, że tylko jawna manifestacja żołnierzy i munduru może podnieść społeczeństwo na duchu. Przejście do konspiracji oznaczało zdjęcie munduru, z którym związany był przez całe życie i tak ciężko było mu się z nim rozstać.
Do dziś „Hubal” cieszy się bardzo dużą popularnością. Miejsca upamiętniające jego dokonania, poświęcenie, oddanie ojczyźnie powstawały w różnych częściach Polski, także tych bardzo oddalonych od Gór Świętokrzyskich – na przykład w Białymstoku. W naszym regionie są to między innymi Kielce, Hucisko, Końskie oraz Zychy koło Radoszyc. Imię Dobrzańskiego noszą także ulice, szkoły oraz drużyny harcerskie. Jego wnuk Henryk Sobierajski jest dziś dyrektorem programowym stacji Polsat News i organizatorem wyścigu kolarskiego „Szlakiem Majora Hubala”, który właśnie odbywa się w okolicach Opoczna i Końskich.
Foto: archiwum Wojska Polskiego, IPN, Powiat Opoczyński
Źródło: Łukasz Ksyta, www.majorhubal.pl, archiwum Wojska Polskiego.